II edycja konferencji „Wartość wiedzy w Społeczeństwie Informacyjnym”, która odbyła się w piątek 14 czerwca 2013 r. Audytorium Maximum Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, zgromadziła ok. 30 osób żywo zainteresowanych humanistycznymi aspektami procesów budowy społeczeństwa informacyjnego.
Po otwarciu obrad przez prof. Tadeusza Klimskiego, który wygłosił krótkie słowo wstępne, wykład inauguracyjny wygłosił JM Rektor UKSW ks. prof. Stanisław Dziekoński. „Są dwa powody, dla których należało zorganizować to seminarium” – stwierdził mówca. „Pierwszym jest pierwszorzędne znaczenie refleksji nad znaczeniem technik wirtualnych dla rozwoju cywilizacyjnego. Drugim jest profil i misja UKSW – młodej uczelni, zorientowanej na przyszłość. Badania na styku technologii i infrastruktury oraz socjologii i pedagogiki to naturalny obszar akademickiej refleksji”. Prof. Dziekoński zwrócił też uwagę na istotną choć rzadko odnotowywaną wadę internetu – poszerzeniu możliwości wielostronnych interakcji międzyludzkich towarzyszy brak naturalności tych kontaktów, możliwej tylko z kontakcie bezpośrednim: „Internet jest trochę jaka kawa bezkofeinowa – jest smak i zapach tylko nie ma kofeiny”.
Podejmując temat mechanizmów funkcjonowania informacji w gospodarce opartej na wiedzy prof. Józef Oleński rozpoczął od stwierdzenia, że internetową rzeczywistość obciąża syndrom „ucznia czarnoksiężnika”, na który składa się m.in. brak kontroli użytkownika nad jego własną informacją, pełzająca monopolizacja informacji oraz (udawana!) bezradność prawa wobec obiegu informacji. Informacja powinna spełniać kryteria użyteczności społecznej, do których należy m.in. odwzorowywanie rzeczywistości i tworzenie zasobów wiedzy – tak, by ułatwiać podejmowanie racjonalnych decyzji i móc budować prawdziwy obraz świata. Internet tych kryteriów nie spełnia, tworząc gigantyczne zasoby wiedzy i informacji nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Łatwo staje się więc narzędziem manipulacji opinią społeczną oraz marketingu. W wizji prof. Oleńskiego społeczeństwo informacyjne to społeczeństwo „niedoinformowane” – świadome luk swego niedoinformowania i aktywnie minimalizujące te luki. Tymczasem realny użytkownik internetu nie ma wiedzy koniecznej do oceny jakości informacji zawartej w sieci. Istnieje ogromna asymetria informacyjne między konsumentem i dostawcą. Rynek informacji jest obciążony syndromem „kota w worku” oraz rozproszenia informacji wartościowej w oceanie informacji fałszywych, bezużytecznych oraz niebezpiecznych i szkodliwych. Uzasadniony jest więc postulat regulowania rynku informacji na zasadach podobnych do regulacji rynków produktów i usług, rozprowadzanie towaru szkodliwego winno być ścigane. W warunkach rynku totalnie wolnego, pozbawionego regulacji prawnych, z całą siłą działa bowiem prawo Kopernika-Greshama: informacja gorsza wypiera lepszą. Prawo to dotyczy nie tylko serwisów informacyjnych lecz całości mediów a także twórczości artystycznej i edukacji. Uzasadniając tę tezę profesor podał sugestywny przykład: w warunkach reglamentacji mieliśmy Kabaret Starszych Panów – a dziś?... Jakie powinno być prawo informacyjne? Takie które zrealizuje zasadę „im więcej wolności tym więcej odpowiedzialności; w żadnym wypadku nie powinno nosić choćby śladowych cech cenzury. Należy zacząć budować zasady ekologii informacyjnej.
„Mamy w Polsce ogromną masę prawnych regulacji dotyczących informacji” – skomentował postulaty przedmówcy Piotr Waglowski. Mechanizm uchwalania prawa jest jednak obciążany przypadkowością, zaś obowiązujące prawo nie precyzuje ról poszczególnych podmiotów w procesie tworzenia i propagowania informacji ani tym bardziej w zakresie oceny i egzekucji. Na kilku przykładach zilustrował problemy, z jakimi taka regulacja musi się borykać – jest wiele niebanalnych pytań i niejasności w tym zakresie. Mówca wyraził generalny pesymizm co do perspektyw rozwoju rynku informacji, który jest tym bardziej zagrożony degeneracją i praktycznie niemożliwy do cywilizowanego regulowania im bardziej poszerza się domena publiczna. Według obserwacji Waglowskiego, grozi nam, a nawet już się realizuje swoisty „feudalizm informacyjny” w wyniku stopniowego wypierania z rynku informacji osób zawodowo i etycznie kompetentnych przez „infoproletariat” pospolitego ruszenia rzesz amatorów.
Marian Jasiński z SEP omówił rolę, historię i strukturę podstawowego narzędzia elektronicznego obiegu informacji - dokumentu elektronicznego (referat przygotowany wspólnie z Andrzejem Wilkiem). Mówca zanalizował istotne znaczenie pojęcia „dokument”, które okazuje się być mocno niejednoznaczne w zależności od zastosowania, celu sporządzenia, rodzaju nośnika czy poziomu poufności i wiarygodności. Wskazał, że internet tworzy w tym zakresie zupełnie nową jakość, łącząc integralnie funkcje tworzenia, powielania i dystrybucji zaś powstała sytuacja prawna jest bardzo słabo rozumiana. Polskie prawo zawiera w różnych ustawach szereg różnych definicji dokumentu, niejednokrotnie wzajemnie sprzecznych, nieprawidłowych i przestarzałych.
Andrzej Nowik z Instytutu Filozofii UKSW podzielił się informacjami na temat polskich archiwów cyfrowych. Repozytoria cyfrowe, w różnym stopniu otwarte, posiada dziś ok. 100 instytucji, spośród których z czego najbardziej znaczące to Narodowe Archiwum Cyfrowe (http://www.nac.gov.pl/), Archiwum Cyfrowe Polskiego Towarzystwa Genealogicznego (http://genealodzy.pl/) i Archiwum Główne Akt Dawnych (http://www.agad.archiwa.gov.pl/). Jest też wiele archiwów prywatnych, które przeważnie nie spełniają kryteriów publicznej biblioteki, jednak niektóre z nich zgromadziły bardzo cenne zbiory. Na przykład, kontrowersyjny portal chomikuj.pl to dziś jedyne kompletne źródło starych polskich filmów. Jest też szereg prywatnych portali zawierających cenne mapy historyczne. Obraz polskiej archiwistyki cyfrowej dopełnia spora liczba inicjatyw indeksacji archiwalnych baz danych.
Tematykę archiwów uzupełnił Cezary Rudnicki z SEP informując m.in. o pracach Narodowego Instytutu Audiowizualnego nad cyfryzacją cennych zasobów kultury, m.in. skanowania, cyfryzacji i restauracji nagrań i filmów. Już dziś mamy wolny dostęp do bardzo wielu magazynów zawierających najstarsze zabytki sztuki filmowej. W tym obszarze postępuje prawdziwa rewolucja – co ciekawe, zapoczątkowana nie przez oficjalne instytucje lecz przez porozumienie czołowych producentów aparatury wideo, zawarte w 1995 roku.
Dominika Czerniawska z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego (ICM) omówiła zjawisko tzw. otwartej nauki, realizującej m.in. postulat wolnego dostępu do recenzowanych prac naukowych. Pozytywne rekomendacje dla tej inicjatywy pochodzą m.in. z Unii Europejskiej, są ona nawet zawarte w Strategii Lizbońskiej. Europa widzi w otwartej nauce istotny czynnik rozwoju i zaleca wprowadzanie tych zasad do polityk krajowych. Tak się dzieje również w Polsce. Przykładowo, minister nauki Barbara Kudrycka zapowiada, że za kilka lat będzie u nas dostępnych 60 proc. wyników badań. Zasadę Open Access realizuje już wiele wydawnictw (np. koncern Springer) i repozytoriów internetowych takich jak arXive.org. Prelegentka krótko omówiła tez nowe zjawiska w nauce – Nauka 2.0 - takie jak Polymath, zotero, planethunters.org, foldit, ImpactStory, PeerJ, Authorea czy Stembook. Prelegentka omówiła też obawy związane z ruchem Nauka 2.0, wykazując że znaczna ich większość jest pozbawiona podstaw. ICM wypracował własne podejście do zasobów typu Nauka 2.0, proponując i realizując we własnym zakresie uzupełniające się modele infrastrukturalne: rozproszony i scentralizowany.
Wątek etyczno-moralny podjęła główna organizatorska seminarium dr Wanda Kamińska, przedstawiając rozważania skupione wokół pytań o miejsce etyki i moralności w nowej rzeczywistości - zob. wykład dr Wandy Kamińskiej.
Kończąca seminarium debata przebiegła w klimacie „odciążenia” technologii informacyjnych od odpowiedzialności za zjawiska, z którymi bywa identyfikowana. Należy myśleć nie tyle o tym, jak stosować IT w edukacji tylko robić edukację. Obserwujemy w internecie erozję praworządności, moralności i dobrego obyczaju ale to my jesteśmy temu winni a nie internet. IT nie jest problemem samym w sobie, tylko aspektem – ważnym ale nie pierwszoplanowym.